piątek, 23 sierpnia 2013

Prolog

Wracała do domu, znacznie wcześniej niż miała w planach, gdyż menedżer pozwolił jej na to. Postanowiła, że zrobi niespodziankę swojemu ukochanemu. Wsiadła na pokład samolotu w Paryżu, zagłuszając się piosenkami z odtwarzacza, a po kilkugodzinnym locie była już w Mediolanie. Do ich wspólnego mieszkania, które wynajmowali od września 2010 roku, na obrzeżach Maceraty dotarła z rana, dziesięć minut po ósmej. Z trudem wciągnęła za sobą dwie walizki na piąte piętro po stromych schodach. Gdy dotarła do celu, odetchnęła z ulgą i zapukała w drzwi z numerem sześćdziesiąt dwa. Uśmiech sam cisnął jej się na usta, które pociągnięte były soczysto różową szminką. Nie mogła doczekać się, aż nie utonie w silnych ramionach siatkarza i ponownie zasmakuje jego warg. Z każdym tygodniem spędzonym w stolicy Francji; każdym krokiem na wybiegu, każdą kreacją noszoną z gracją, każdą inną fryzurą, makijażem czy spojrzeniem w swoje odbicie lustrzane – wspominała ich wspólne piękne chwile. Podjęła tą trudną decyzję, o reprezentowaniu danej kolekcji za jego namową, dla niego. Teraz pragnęła poczuć jego zapach, dotknąć policzków, ust, karku i przyznać, że nie żałuje swojego wyjazdu. Chciała mu podziękować, że kazał jej wybrać tę drogę.            
Zacisnęła palce na rączce walizki, gdy usłyszała otwierające się zamki. Serce rozpoczęło dziki taniec w jej piersi, a rozum przedstawiał sceny przywitania. Drzwi bardzo powoli otworzyły się, a zza nich wychyliła się drobna blondynka, z toną pudru na nosie. Nicoletta zmieszała się, więc, chcąc się upewnić, ponownie spojrzała na numerek mieszkania. Sześćdziesiąt dwa, wszystko się zgadzało. Dziewczyna przyglądnęła się młodej modelce, przestępując z nogi na nogę, przez co króciutki szlafroczek, który należał do niej, ukazał jej znaczną część uda.
- Czym mogę służyć? – zapytała, nie zmuszając się na miły ton głosu. Nicole prychnęła, odwracając wzrok w przeciwną stronę. Przypomniała sobie głuchy telefon, w którym ktoś twierdził, iż jej narzeczony nie jest jej wierny. Nie wierzyła w to. Kolejne SMS-y również nic dla niej nie znaczyły. Oboje byli dość sławni, więc dlaczego miała ufać nieznajomym? Znała się z Savanim praktycznie od dziecka, więc wierzyła mu bezgranicznie. Lecz tamtego dnia, za swoje zaufanie otrzymała śmiertelny nóż w plecy.      
- Proszę przekazać Cristianowi, że była Nicole- mruknęła, ledwo trzymając się na nogach. Blondynka machnęła ręką i zatrzasnęła drzwi. Zonetti jeszcze jakiś czas stała w bezruchu, lecz gdy uświadomiła sobie, że może w każdej chwili pojawić się Savani, pospiesznie zbiegła na sam dół klatki schodowej, a później pobiegła w najdalsze miejsce osiedla. W tamtym czasie nie przejmowała się ciążącymi bagażami. Wyjęła z kieszeni spodni telefon i wykręciła numer do Rafaello, swojego menedżera.
- Rafa, przyjedź po mnie. Błagam- wysapała do słuchawki. Równie szybko podała mu wskazany adres, po czym rozłączyła się. Zacisnęła palce na błękitnej obudowie smartfona, przymykając powieki. Wiatr delikatnie muskał jej twarz, rozwiewając kosmyki włosów w różnych kierunkach. Odetchnęła głęboko, czując, iż mdli ją. Zaciągnęła się powietrzem, kładąc dłoń na lekko zaokrąglonym brzuszku, który teraz był dla niej najważniejszy pod słońcem, po czym upadła na chodnik, tracąc przytomność. 


Buongiorno! Prolog za nami, mam nadzieję, że choć troszkę się podoba.
czytelniczka: postaram się, abyś w tym opowiadaniu przekonała się do Travicy :)
REKLAMA: tworzę i zapraszam na ITALIAN-STORY oraz MIO-ENIGMA, nowości! A także: PYTANIA?

Spis treści